Witam wszystkich czytających to forum.
Z reguły jestem czytającym fora i rzadko się udzielam. Teraz jednak chciałbym zabrać głos i napisać, co mnie do tego skłoniło. W niedzielę, 2.10 br. byłem na mszy świętej na 8.30. Ucieszyłem się, że celebrował ją będzie ks. Jacek. Lubię jego kazania, zawsze po powrocie do domu, mam coś do przemyślenia, coś, co odnoszę do siebie. Coś, co - mam nadzieję sprawia, że staję się lepszy. Tak było i tym razem do momentu, gdy ksiądz Jacek nie zszedł na politykę. Bezceremonialnie powiedział (myślę, że lubi tak właśnie robić, by słuchaczy zainteresować, poruszyć), że jako katolicy na PO głosować nie możemy. Pomimo jego osobistych sympatii do niektórych członków tej partii (tak mówił), to właśnie ta partia wprowadziła dyscyplinę głosowania nad projektem ustawy całkowicie zakazującego aborcji. Miało to miejsce na ostatnim posiedzeniu sejmu 31 sierpnia 2011 roku. Zgadzam się, że dyscypliny partyjnej przy głosowaniach światopoglądowych nie powinno być. Znam naukę Kościoła dotyczącą tej sprawy. Nie wszyscy posłowie PO głosowali zgodnie z tą nieszczęsną dyscypliną. Nadto zapowiedzieli, że w tego typu głosowaniach jej nie będzie a posłowie będą mogli głosować zgodnie ze swoim sumieniem. Nie będę rozpisywał się na temat tego, co o samej aborcji myślę, bo nie ten temat chciałem poruszyć. Uważam jednak, że nie był to czas (może i miejsce) na taki temat. Nie odbieram głosu kapłanom i Kościołowi w wyrażaniu swoich sympatii do tej czy innej partii. Nie zgadzam się jednak z takim wskazywaniem tych "złych". Bo ks. Jacek, "zabronił" też głosowania również na SLD i partię Janusza Palikota. Znamienne było to jak tę ostatnią wymienił - cyt: "partię tego pana, co to nazwał ją od swojego jego imienia i nazwiska". Tak właśnie wypowiadają się politycy PiS... Wreszcie czas, w którym ks. Jacek poruszył te głosowanie i dyscyplinę. To ponad miesiąc od zdarzenia. W tym okresie byłem na kilku jego kazaniach i w żadnym nie wspominał o tym projekcie i tej sytuacji. Być może, nie "trafiłem" akurat na te, kiedy to zrobił. Ale uważam, że tak jawne wskazanie swoich sympatii - poprzez wymienienie z "imienia i nazwiska" swoich antypatii było błędem. Nie wiem jak mam też odbierać tą "synergię" między kapłanami naszej parafii a politykami PiS. Ostatnie wydanie "Co słychać" przyniosło piękną fotkę naszego księdza proboszcza, siostry Anieli oraz polityków PIS - posła Błaszczaka i pana Walczaka. Fajne? Dla mnie niestety nie. Mam duży niesmak i dylemat związany z tą sytuacją. Parafia Św. Trójcy to "moja" parafia i zawsze nią będzie. Tu wiele lat byłem ministrantem, lektorem, pracowałem społecznie jako mały chłopiec przy pracach porządkowych, przy budowie szkoły katechetycznej, w soboty grabiłem trawniki, malowałem płotki, itp. Spędziłem wspólnie ze swoimi kolegami i kapłanami jeden z piękniejszych okresów mojego życia (m.in. dzięki ks. Karolakowi). Wiem, że dzięki tym doświadczeniom jestem lepszym człowiekiem. Dziś mieszkam w W-wie, ale pępowiny nie potrafię przeciąć i do kościoła przyjeżdżam z rodziną właśnie do Ząbek. Tym bardziej było mi przykro, gdy w czasie owego kazania musiałem wyjść... bo ksiądz zamienił się w polityka, działacza na rzecz jednej (może nawet lepszej - tego nie wiemy) opcji. Jest mi z tym źle i dlatego postanowiłem napisać.
Wiem, że mój post - może być odebrany jako krytyka pewnego zachowania, na które się nie godzę. Chciałbym jednak, by został odebrany jako wielka prośba o wstrzymanie się od politykowania, jawnego lub ukrytego popierania tej czy innej opcji politycznej, przynajmniej w okresie tuż przed wyborami.